Przy okazji konferencji klimatycznej COP24, nie mogę nadziwić się informacjom o wyemitowanym lub oszczędzonym ilościom CO2 przy okazji pobytu i przybycia różnych delegacji zagranicznych do Katowic.
Tak dla przykładu prasa podaje, że dzięki decyzji Alexandra van der Bellena, prezydenta Austrii, który do Katowic przybył pociągiem, zredukowano (czytaj nie wytworzono) 3,3 tony dwutlenku węgla. To wielkość niewytworzonego dwutlenku węgla, który delegacja austriacka mogłaby wytworzyć, gdyby do Katowic przybyła samochodami. Przyznam, jak mi się wydaje, że to bardzo dużo.
Ale to jeszcze nic! W innym miejscu czytam, że uczestnicy szczytu klimatycznego sami przyczyniają się do emisji CO2. Dwutygodniowe obrady o zmianach klimatycznych mają podobno przyczynić się do emisji – uwaga – 55 tys. to dwutlenku węgla.
Po prostu nie mogę wyjść z podziwu. Jak jakiś spryciula to wszystko policzył? Dla mnie to jest zupełnie niewiarygodne. Jakie parametry przyjął autor tych wyliczeń? Czy ktoś może próbował sobie wyobrazić objętość jednej tony gazu, np. dwutlenku węgla? Powtórzę pytanie, kto i jak to policzył?
Ja policzyłem, że prezydent Austrii, jeśli wierzyć prasie, nie wyemitował dwutlenku węgla o ciężarze porównywalnym z wagą dwóch samochodów np. fiata 500 (ok. 1300 kg) i jeepa grand cherokee (ok. 2200 kg).
A ile to jest 55 tys. ton? Niewyobrażalnie dużo. Podobno 50 tys. ton stali użyto do budowy Pałacu Kultury i Nauki.
A na koniec, zanim to prasa ogłosi, pierwszy zapowiem, że do żadnego porozumienia klimatycznego w Katowicach nie dojdzie. Cóż, 55 tys. ton dwutlenku w tę, czy tamtą stronę! To tyle elektrownia Bełchatów produkuje różnych gazów w 12 godzin, jeśli wierzyć tej samej prasie.